W Klwowie odbyła się jedna z najważniejszych branżowych debat sezonu – Konferencja Paprykowa organizowana przez Grupę Producentów Rozsad Krasoń. W centrum uwagi znalazła się przyszłość uprawy papryki w Polsce, a zwłaszcza w radomskim zagłębiu paprykowym, które odpowiada za większość krajowej produkcji. Dyskusję poprowadzoną przez Aleksandrę Wronkę z GPR KRASOŃ, zdominowały tematy: spadek cen, rosnący import, zmiany odmianowe oraz coraz większe ryzyko wynikające z braku konsolidacji wśród producentów.
„Jeśli się nie zjednoczymy, rynek nas zmieli” – Paweł Myziak o stanie branży
Paweł Myziak, znany producent i koordynator projektów paprykowych, nie ukrywał, że obecna sytuacja na rynku jest wyjątkowo trudna:
– Jeśli w dwa lata tracimy złotówkę na kilogramie kartonu, to co będzie dalej? Co nas czeka w 2026 roku? Kolejne pięćdziesiąt groszy w dół? To nie są żarty – to realne zagrożenie dla całej produkcji.
Paweł Myziak podkreślał, że problemem nie jest wyłącznie import papryki z południa Europy, lecz brak wspólnej strategii wśród samych producentów.
– Mamy 40 skupów działających równolegle, do tego oferty z gospodarstw. Wszyscy jedziemy do tych samych odbiorców, wystawiamy promocje w tym samym czasie, a sieci tylko na tym korzystają. Bez konsolidacji będziemy coraz słabsi. Sam rynek nas przemieli.
Według niego „rozrównienie rynku” i ciągłe konkurowanie ceną prowadzi do sytuacji, w której polski producent staje się elementem, który sieci mogą łatwo zastąpić importem.
Producenci szukają stabilności, nie mody
Ewelina Szymczak podkreśliła, że w czasach niestabilnego rynku najważniejsze jest postawienie na odmiany, które producent dobrze zna i potrafi w pełni kontrolować. Stabilność i możliwość przewidzenia jakości plonu mają być dla gospodarstwa kluczem do utrzymania się w handlu w następnych latach.
Marcin Bednarek przyznał, że jego droga do specjalizacji w uprawie papryki była długa i niełatwa.
– Od 15 lat mam tylko odmianę Yeckla. To odmiana wymagająca, trzeba ją poznać i opanować. Miałem sezony, gdzie musiałem wyrzucić 30–40 ton towaru. Ale widziałem jej potencjał.
Dziś, jak twierdzi, konsekwencja procentuje:
– Yeckla daje powtarzalny produkt: gruba ścianka, trwałość, ciemny kolor. Nawet przy chłodzie wybarwia się i trzyma jakość kilka dni po zbiorze.
Bednarek podkreśla, że największym błędem producentów jest „skakanie” między odmianami.
– Nie chodzi o to, żeby wszyscy uprawiali to samo. Chodzi o to, żeby trzymać się tego, czego się nauczyliśmy. Modne odmiany zazwyczaj szybko mijają – doświadczenie zostaje.
Główne przesłanie konferencji: mniej chaosu, więcej strategii
Z wypowiedzi producentów wybrzmiała jedna wspólna myśl: przyszłość uprawy papryki w radomskim zagłębiu zależy od współpracy i konsekwencji, a nie od przypadkowych decyzji.
Czy radomskie zagłębie paprykowe przetrwa presję rynku?
Wnioski z konferencji są jasne: bez wspólnego działania producenci będą coraz bardziej narażeni na wahania rynku i import.
Przyszłość uprawy papryki w radomskim zagłębiu zależy przede wszystkim od większej współpracy producentów i stabilizacji produkcji. Paweł Myziak zwrócił uwagę na rosnące ryzyko wynikające ze spadku cen, presji importowej i braku konsolidacji. Jego zdaniem rozdrobnienie rynku sprawia, że sieci handlowe łatwo przejmują kontrolę nad cenami, a producenci tracą przewagę negocjacyjną. Bez wypracowania wspólnej strategii nie będzie szans na poprawę sytuacji ekonomicznej w paprykowym zagłębiu południowego Mazowsza.








